Co dał mi rok 2015?

Oj, 2015 rok dał mi dużo. Bardzo dużo.
Zarówno w strefie podejścia do życia i do szanowania własnego organizmu, jak i w stosunku do samej siebie w aspekcie psychologicznym.

 

Zacznę od zmiany podejścia do pielęgnowania mojej fizyczności. W tym roku umocniłam w sobie przekonanie, że stan naszego zdrowia zależy wyłącznie od nas. Nie jest tak, że choroby biorą się znikąd, a generalnie sami sobie na nie zapracowujemy. Niestety żyjąc w obecnych czasach, narażeni na zanieczyszczone powietrze, wszechobecny stres, jedząc zmodyfikowaną żywność, powinniśmy w dwójnasób zadbać o to co spożywany i czy zapewniamy sobie wystarczającą dawkę ruchu, żeby pobudzić krążenie, utrzymać sylwetkę a przede wszystkim rozładować stres.
Dlatego bardzo zwracam uwagę na to co jem. Staram się odżywiać regularnie i zdrowo. Nie kupuję białej mąki i gotowych przetworów z jej wykorzystaniem, a biały cukier całkowicie zamieniłam na kokosowy i brzozowy. Nie oznacza to, że czasem nie skuszę się na słodycze ze sklepu czy makaron pszenny na obiedzie u rodziców, jednak staram się, żeby takie produkty nie znajdowały się w moim codziennym menu. Wykorzystując płatki owsiane, różne rodzaje mąk – od razowych, orkiszowych, po koksowe, można wyczarować pyszności. Trzeba się tylko wysilić, ale tylko na początku, bo jak poznacie smak zdrowszych produktów i będziecie potrafili stosować je w kuchni, to nawet nie sięgnięcie po „białe zamienniki”. Generalnie stosuję zasadę „stop białej śmierci”, czyli nie używam w kuchni białej mąki, białego cukru i białej soli. I dobrze mi z tym. Potrawy oparte na produktach wielozbożowych, kaszach, doprawione ziołami, z dużą ilością warzyw – to jest to, co pokochałam. Nie wiem jak można zajadać się kanapkami z McDonalds… Chociaż okazjonalnie nie odmówię sobie pizzy :-). Nie popadam w paranoję, a inwestuję w zdrowie, ale bez wysiłku, zmuszania się, niechęci. Taki jest mój styl życia, z którym jest mi fantastycznie. Czuję, że sama w siebie w ten sposób inwestuję. Na stałe wprowadziłam obligatoryjne jedzenie śniadań (bo kiedyś różnie z tym było i czasem śniadanie wpadało do brzucha o 13.00, czyli jakieś 6 godzin po obudzeniu się). Teraz praktycznie nie mam problemow z sennością, spadkiem formy w ciągu dnia. Nie muszę wlewać w siebie hektolitrów kawy, żeby przetrwać dzień. Mam naprawdę sporo energii, werwy i chęci.
I jeszcze treningi. Są systematyczne. Chodzę na nie z przyjemnością. Czasem muszę się zmusić, a czasem odpuszczam, bo czuję, że to nie mój dzień. Generalnie ćwiczę około 4 razy w tygodniu i stety lub niestety nie mam rozpisanych treningów. Jak mam ochotę biegać, to biegam, jak chcę poćwiczyć ciężarkami czy na trx, to po prostu to robię. Może w związku z tym nie ma spektakularnych efektów sylwetkowych ani wymarzonych progresów, ale najważniejszy jest dla mnie fakt, że kocham to robić. Podczas ćwiczeń czuję jak uchodzą ze mnie troski dnia i jak ładuję swoje baterie. Cudownie!
Podsumowując, kocham aktywność, uwielbiam zdrowe jedzenie, czuję się cudownie, euforycznie i sądzę, że życie zaczyna się dla mnie koło 40-tki, kiedy mam już co nie co poukładane w głowie.
I w ten oto sposób przejdę do mojego „poukładania w głowie”, czyli o moim stosunku do samej siebie, który bardzo zmienił się w 2015 roku i uczynił ze mnie kobietę wolną i mega szczęśliwą, a do tego świadomą tego jaka jestem 🙂
Odkąd pamiętam miałam kompleksy. Z perspektywy czasu wydają mi się irracjonalne, no ale cóż, lepiej się z nimi uporać później niż wcale 🙂 Uważałam, że jestem za gruba, mam za potężne nogi, za wąskie usta, itp., itd. Oczywiście przy okazji porównywałam się z każdą napotkaną pięknością i popadałam w dołki. Daleko mi było do depresji, ale jednak moje stany, na pewno potrafiły wyprowadzić z równowagi (zwłaszcza mojego męża). Bywałam smutna, zamknięta w sobie, a przede wszystkim niezadowolona z siebie, z tego kim i jaka jestem. Ale w tym roku to się zmieniło. Wydaje mi się, że bardzo przyczynił się do tego fakt, że znalazłam swoją pasję i odskocznię, jaką jest sport, pisanie bloga i komunikowanie się z Wami – cudowną motywującą grupą Czytelników 🙂 Znalazłam coś co lubię i w czym myślę – jestem niezła. Pisanie. Uwielbiam tworzyć posty, wyszukiwać nowinki, pokazywać potrawy, wzajemnie nakręcać się do aktywności, wykorzystując przy tym wirtualne kanały. Chyba nic nie powoduje takiego spełnienia w człowieku, jak możliwość znalezienia i realizowania swojej pasji. Dodaje to tyle mocy, energii, rozwija skrzydła, wzmacnia pewność siebie, że aż chce się żyć. Ktoś kto się realizuje nie zajmuje się takimi drobiazgami jak zbyt duży brzuch. Wie, że człowiek, to nie tylko ciało, a to co ma w głowie i duszy. Gdy jest spełniony jest dla siebie ciekawy, a jego atrakcyjność widać w oczach 🙂 I myślę, że w moich oczach też ją widać, a na pewno ja sama to dostrzegam 🙂
Taki był ten mój 2015 rok. Cudowny i już. A coś czuję, że kolejny będzie jeszcze lepszy 🙂
Przy okazji chciałam Wam życzyć, żebyście w rozliczeniu 2015 roku znaleźli same pozytywy lub coś, co tknie Was do działania i walki o szczęście w roku kolejnym. Szukajcie pasji lub rozwijajcie te, które już macie. Realizujcie się, dużo uśmiechajcie, zarażajcie innych swoją energią i nie traćcie czasu na smutki i narzekanie. 
Tego wszystkiego życzę z całego serca nie tylko Wam, ale i samej sobie! 🙂