Dieta redukcyjna – START

Jak napisałam <TUTAJ>, tak robię 🙂 Akcja „zmasowany atak na brzuch” trwa w najlepsze.

Suplementy, zabiegi upiększające, ćwiczenia to jedno, ale i tak wszyscy wiemy, że bez odpowiedniej diety nie będzie efektu w postaci płaskiego brzuszka :-(,  więc wzięłam się ostro.

Od zeszłego poniedziałku jestem na indywidualnie rozplanowanej diecie redukcyjnej. Ułożona jest tak, że odpowiada mojemu rozkładowi dnia, uwzględnia moje preferencje żywieniowe oraz nie jest ścisłym jadłospisem, a propozycją posiłków ze wskazanymi zamiennikami. Powiem Wam, że próbowałam rożnych diet. Od prawie-głodówkowych, gdy miałam dwadzieścia parę lat, poprzez diety z gazet czy naśladowanie diet innych. Szybko mój zapał mijał i albo chodziłam głodna, albo po kilku dniach wracałam do swoich starych nawyków.

Od kilku miesięcy było lepiej. Nauczyłam się jeść śniadania (bo kiedyś, o tym, że trzeba coś zjeść danego dnia, przypominałam sobie dopiero około godziny 13.00, gdy kiszki grały marsza). Do pracy zaczęłam zabierać obiady przygotowane w domu, złożone z kasz/ryżu/ciemnych makaronów plus mięso i warzywa. Jednak nadal nie wiedziałam, czy wystarczająco dużo jem białka i czy nie przesadzam z węglowodanami.

Niektórzy piszą, że jak zmienili nawyki żywieniowe, to waga leciała w dół. Ja zmieniłam, ale specjalnych efektów redukcji nie widziałam. Chociaż, nie powiem, dużo lepiej się czułam, miałam więcej energii i dużą dawkę koncentracji (piszę o tym, ponieważ w okresie nie jedzenia śniadań, różnie bywało z moją energią życiową 😉 ). Ale nadal tłuszczowa kołdra na brzuchu (i nie tylko 😉 ) doprowadzała mnie do irytacji. Co prawda nosiłam się już wcześniej z zamiarem udania się po spersonalizowaną dietę, ale bałam się i wyrzeczeń i tego ścisłego drylu posiłkowego (kiedyś wytrzymałam tydzień na „fantastycznej” diecie tylko kurczak i warzywa, ale potem miałam długo wstręt do filetów 😉 ). Jednak jak nie zaryzykujesz, to się nie przekonasz!

Po wypełnieniu dość długiej ankiety, otrzymałam dietę uszytą pode mnie.

Wiem co, jak, kiedy i przede wszystkim, dlaczego akurat to, jeść. Posiłki są smaczne, w ich przygotowanie nie inwestuję więcej czasu niż dotychczas. Nie czuję się głodna (mimo, że to dieta redukcyjna) i przede wszystkim nie mam zachcianek na słodycze :-). Żyć nie umierać. Co prawda to dopiero 9 dzień diety, ale już wiem, że warto spróbować zaufać specjaliście 🙂

A poniżej przykładowe posiłki, które jem: