W orientalny deseń, czyli kierunek Kambodża i Wietnam

Co ciągnie mnie co roku do Azji? Odpowiedź jest prosta – jedzenie, klimat, ludzie, przyroda i moje ulubione masaże. Prawda jest też taka, że nie często odwiedzam drugi razy to samo miejsce! Nie mówiąc już o tym, że lecę ponad 8 tys. km, żeby poczuć na własnej skórze słowa piosenki Murray Head One night in Bangkok 😉

 

Trzeci raz w Bangkoku

Tegoroczna wyprawa do południowo-wschodniej Azji rozpoczęła się od 2 dniowego pobytu w Krung Thep, jak zwykli nazywać stolicę Tajlandii jego mieszkańcy.

W związku z tym, że przede mną była długa podróż przez Kambodżę do Wietnamu, tym razem podczas pobytu w Bangkoku postawiłam wszystko na jedną kartę, czyli RELAKS.

Z czystą przyjemnością nadużywałam jedzenia, cudownych masaży, bo są najlepsze na świecie i do tego w dobrej cenie. Godzinny masaż całego ciała to koszt ok. 50 zł, a masażu stóp, to zaledwie ok. 30 zł. Jak porównacie sobie, jakie są ceny tajskich masaży w naszym kraju, to przekonacie się, dlaczego będąc w Azji, poddawałam się tym zabiegom prawie non stop.

Wybrałam się oczywiście na zakupy kosmetyczne. Kupiłam naturalne maseczki do twarzy, olejki do masażu, mydełka – szczególnie te ryżowe, wygładzające twarz, kremy i najlepszą wybielającą pastę do zębów z goździków. Zakupy robię zazwyczaj w sieci sklepów 7 – Seven [’ala nasza Biedronka]. Moim zadaniem jest w nich duży wybór, a ceny są bardzo „przyjazne”.

 

Więcej o Mieście Aniołów oraz dalszych rejonach Tajlandii możecie przeczytać w moim poprzednim wpisie Kierunek Tajlandia-dlaczego?

 

W poszukiwaniu zaginionego miasta – Kambodża

Sześć godzin podróży autobusem z Bangkoku i trzy godziny na granicy po wizę do Kambodży, a wszystko po to, aby spełnić swoje marzenie. Marzenie o zobaczeniu największej świątyni świata Angkor Wat – perły listy światowego dziedzictwa UNESCO.

Kompleks został do niej dopisany ze względu na kryterium I: reprezentuje arcydzieło ludzkiego geniuszu twórczego. Co mnie jednak tak naprawdę ciągnęło do tego miejsca? Prawda jest taka, że kiedyś na Discovery obejrzałam film o miejscach mocy, czyli czakramach Ziemi, do których zalicza się właśnie Angkor. Koniecznie musiałam poczuć na własnej skórze, czy faktycznie miejsce to pulsuje dziwną energią… 🙂

Jednak nie tylko samymi zabytkami człowiek żyje. Przygodę w Kambodży zaczęłam od eksploracji 200 tys. miasta Siem Reap, często nazywanego też „Bramą Angkoru”.

Siem Reap to intrygujące miasto, które nie jest ani największym (lokuje się dopiero na 4. miejscu), ani najważniejszym (z pewnością więcej słyszy się o Phnom Penh – stolicy kraju) miastem Kambodży. Jednak dociera tu niemal każdy turysta podróżujący po tym kraju.

Siem Reap to miejsce, gdzie życie płynie niezbyt pospiesznym rytmem i w którym można spotkać podróżników z całego świata. Multikulturowa mieszanka sprawia, że już sam spacer po najsłynniejszej ulicy miasta – Pub Street to czysta przyjemność. Zaskoczeniem okazała się też wizyta w Hard Rock Cafe, gdzie słyszałam najlepsze covery Iron Maiden i Metalica w wykonaniu kambodżańskiej kapeli.

Zakupy na miejscowych bazarach (także nocnych), m. in.: Psar Chaa (Old Market), Ph Sivath (Central Market), Made in Cambodia Market, Angkor Night Market, Noon Night to możliwość zakupu fantastycznych wyrobów Made in Cambogia. To również istna uczta dla podniebienia i nie lada okazja do skosztowania khmerskich specjałów.

Jeśli ktoś mnie spyta dlaczego aż tak lubię kuchnię azjatycką, to odpowiem bez wahania – za brak konwenansów i nieograniczony okres wegetacji! Oznacza to, że świeże owoce i warzywa dostępne są tu przez cały rok. Uwielbiam też te nieoczywiste połączenia pikantnego ze słodkim, czyli moje ulubione świeże ananasy w chilli!

Stragany są pełne przedziwnych owoców – za każdym razem kiedy myślę, że już mnie nic nie zaskoczy, pojawia się coś nowego. A do tego ryż w różnych kolorach serwowany na milion sposobów, lody kokosowe i najlepsze arbuzy na świecie.

W tym klimacie pragnienie najlepiej zaspokaja pełen elektrolitów, świeży kokos wyjmowany często prosto z lodu – smakuje po prostu niepowtarzalnie.  Co ciekawe, kokosy w Tajlandii są o wiele słodsze niż te w Kambodży – tu smakowały one tak, jakby ktoś do tajskiego kokosa dolał wody 🙂

Dużym zaskoczeniem była dla mnie kambodżańska czekoladowa kawa Mondulkiri, której moc oraz smak sprawił, że do Polski przywiozłam chyba 3 kg ! 🙂 Nie da się jednak ukryć, że cały organizm miejski Siem Reap skupiony jest głównie na obsłudze wycieczek do Angkoru…..

 

Najpiękniejsze miejsca na Ziemi – Angkor Wat i Ankor Thom (Kambodża)

Powiem szczerze, że w najśmielszych wyobrażeniach nie spodziewałam się tego co zobaczę… Moim oczom ukazało się największe miasto świata sprzed rewolucji przemysłowej, które nagle opustoszało i zniknęło na kilka wieków w dżungli.

Angkor we współczesnym języku khmerskim oznacza stolicę i święte miasto. Oba te określenia idealnie pasują do miasta wydartego tropikalnemu lasowi, którego budynki niegdyś zarastała wszechpotężna dżungla.

Kiedy w 1861 roku francuski przyrodnik Henri Mouhot odkrył zaginione miasto, rósł tam kilkusetletni tropikalny las.

„To jest wspanialsze od wszystkiego, co nam zostawiła Grecja i Rzym” – pisał, widząc ogromne budowle, z których wyrastały równie potężne drzewa. Gdy w 1949 roku Kambodża zdobyła niepodległość, Angkor znalazł się na jej fladze.

Angkor to najwspanialszy zabytek kultury w południowo-wschodniej Azji, symbol khmerskiej cywilizacji i największa budowla sakralna na świecie.

Jego powierzchnia to tysiąc kilometrów kwadratowych, czyli tyle co średni polski powiat, np. żywiecki, z czego ponad 400 kilometrów kwadratowych to same zbiorniki wodne. Ich wymiary to 2,2 na 8 km.

Po co tyle wody? Potrzebna była do różnych celów – obrony, zapewniania wody pitnej dla miliona ludzi oraz jako zbiorniki retencyjne do nawadniania pól ryżowych.

Sercem Angkoru jest Angkor Wat, największa, najważniejsza i najbardziej znana świątynia buddyjska. Została zbudowana ku czci hinduskiego boga Wisznu. Kompleks ma 2 km², a najwyższa z wież mierzy 65 metrów. Mury świątyni zbudowano z laterytu ze względu na jego dużą twardość.

Może to siła sugestii, ale moim zdaniem TO miejsce faktycznie pulsuje dziwną energią. Miejsce mocy, jak nazywany jest Angkor sprawia, że wielu ludzi, w tym również ja poczułam tam rozprężający spokój oraz energię przepływającą od stóp aż po czubek głowy.

W takim miejscu chory organizm szybciej wraca do zdrowia, a umysł łatwiej nawiązuje kontakt z wyższym wymiarem rzeczywistości.  Od najdawniejszych czasów człowiek wyczuwał energię takich miejsc, otaczał je kultem i wykorzystywał do celów terapeutycznych, duchowych czy szamańskich.

 

Angkor Thom to ostatnia stolica imperium khmerskiego. Ma kształt kwadratu o boku 3 km. Zbudował ją w końcu XII w. król Dżajawarman VII. Zajmuje teren 9 km² i w jej obrębie znajduje się wiele zabytków sztuki khmerskiej. Najważniejsze świątynie: Bajon, Ta Prohm, Preah Khan.

Miłośnicy “Tomb Raidera” oraz Angeliny Jolie koniecznie muszą zobaczyć świątynię Ta Prohm. W 2000 roku kręcono tutaj przygody Lary Croft.

Ta Prohm postanowiono pozostawić w jak najmniej naruszonym stanie, aby wystawić żywy pomnik historii. Jest to świątynia, w której najbardziej widać, jak bardzo natura wdarła się do Angkoru. Możemy tu zobaczyć ogromne drzewa wyrastające z murów, tworzące surrealistyczne wrażenie. Na miejscu poczułam się faktycznie jak na planie filmowym – jak się okazało natura przygotowała najlepszą scenografię jaką kiedykolwiek widziałam.

 

Angkor Thom leży na prawym brzegu rzeki Siem Reap, wpadającej do jeziora Tonle Sap, które było kolejnym miejscem do zobaczenia w Kambodży.

Pływające wioski na jeziorze Tonle Sap

Tonle Sap to największe jezioro na Półwyspie Indochińskim. Lokalny klimat sprawia, że jezioro zmienia swoją powierzchnię około 6-krotnie w zależności od pory roku

Wikipedia podaje, że w porze suchej może zajmować tylko ok 2,5 m², a w porze deszczowej – prawie 15 tys. km². Szacuje się, że „na wodzie” może żyć 1,5 – 2 mln ludzi. Mieszkają tu z konieczności, ponieważ ziemia jest droga, a jezioro pozwala żyć z rybołówstwa.

 

Na Tonle Sap są domy, sklepy, szpitale, kościoły na palach – w porze suchej pale się wyłaniają do końca i do pomieszczeń można dotrzeć suchą nogą. Natomiast w porze deszczowej droga jest zalana, a domki-łódki przemieszczają się w zależności od poziomu wody. Słyszałam, że ludzie przeprowadzają się kilka razy w ciągu roku,  często rodzą się i umierają na łodziach.

Stolica Kambodży Phnom Penh

W stolicy Kambodży spędziłam zaledwie jeden dzień, ale bardzo intensywny. Oczywiście obowiązkowe na liście zabytków do zobaczenia znalazły się: Pałac Królewski, Srebrna Pagoda oraz Muzeum Narodowe.

Pamiętajcie, aby zobaczyć te wszystkie miejsca, musicie mieć długie spodnie zasłaniające nogi oraz coś do przykrycia ramion. Kilka lat temu  w Bangkoku kupiłam za niecałe 10 zł  spodnie w słoniki. Teraz zabieram je w każdą podróż – nie wiadomo kiedy mogą się przydać 😉

W Azji polecam również zakupić chustę wykonaną z naturalnej tkaniny. Koszt jest niewielki a przydaje się zawsze do osłonięcia ramion i głowy od słońca.

Co najbardziej utkwiło w mojej pamięci?

Niesamowite wrażenie zrobił na mnie lokalny Rynek Główny. Zabytek architektury francuskiej, dokładniej – stylu art déco.  Jego symetryczny rozkład i szerokie, rozchodzące się z centralnego punktu korytarze, nadają całości monumentalnego charakteru.

Najbardziej charakterystyczna cecha rynku to centralnie ulokowana, wznosząca się nad nim kopuła. Jak wieść niesie, jedna z największych na świecie. Rynek jest ogromny! Można tu znaleźć praktycznie wszystko: biżuterię, ubrania, zegarki, buty, torby, artykuły gospodarstwa domowego, sprzęt kuchenny, żywność – rynek suchy i mokry, lokale gastronomiczne, fryzjerskie i kosmetyczne 😉

Ale Sajgon

Z Phnom Penh ruszyłam prosto do Sajgonu w Wietnamie. Następnie udałam się do My Tho – delty rzeki Mekong, bazy żołnierzy Wietkongu (tunele Cu Chi Wietkonkgu).

Podróż zakończyłam wypoczynkiem w słynącym z pięknych plaż kurorcie nad morzem Południowochińskim Phan Thiet. Moimi kolejnymi przygodami podzielę się z Wami w następnym poście 😉

 

 

Podróż, którą opisałam, możecie przeżyć korzystając z oferty biura podróży ITAKA

ITAKA specjalizuje się w organizowaniu wycieczek egzotycznych, zarówno wczasów, jak i wypoczynku stacjonarnego połączonego ze zwiedzaniem!

Myślę, że ta opcja jest najlepsza dla wszystkich, którzy jadą do Azji pierwszy raz, albo jadą już kolejny, jednak nie mają czasu organizować całej podróży samodzielnie. Co istotne, często koszt takiej zorganizowanej wycieczki jest bardziej atrakcyjny niż wyjazd na własną rękę.

Pamiętajcie! Każdy powód jest dobry do tego, aby spakować walizkę i doświadczać niezapomnianego!

Justyna S.