TAG: 7 faktów o mnie

Przez Kwaśną Żelkę (DZIĘKUJĘ!) zostałam nominowana do zabawy, która polega na przedstawieniu 7 faktów o osobie wyróżnionej, w tym przypadku o mnie

Zasady zabawy:

– należy nominować 15 blogów do wyróżnienia
– wybranych bloggerów trzeba poinformować o wyróżnieniu

 

– trzeba napisać 7 faktów o sobie
– należy podziękować Bloggerowi, który Cię nominował u niego na blogu

 

– trzeba zawiesić nagrodę na swoim blogu (to ten zielony znaczek na początku posta)
 

I nominuję. Ale wybrałam 7 blogów, zamiast 15-tu:

No to zaczynamy – 7 faktów o mnie:

 

1. Mam fiksum-dyrdum na punkcie psów. Od dziecka, gdy tylko była okazja, wchodziłam im do budy lub prowadziłam na sznurku (czytaj: na smyczy). Aktualnie mam rhodesiana Amaniego – cudowny piesio

 

 

2. Strasznie lubię Mazury – las, jeziora, cisza… na emeryturze przeprowadzę się w tamten region, zobaczycie 😉

 

3. Moim ulubionym warzywem są pomidory. Jak mnie zapytacie jaką chcę zupę, to na 100 procent będzie to pomidorówka, albo, na jakie spaghetti mam ochotę – oczywiście na bolognese 🙂
4. Może trochę danych o mnie 🙂 mam 37 lat (już niestety niedługo, bo jestem Skorpionem), 170 cm wzrostu (o wadze nie napiszę hehe), jestem mężatką od 12 lat, nie mam dzieci i mieszkam na wsi 4 km pod Warszawą, gdzie przeprowadziłam się po 34 latach mieszkania na warszawskim Ursynowie. Aaaaa – mam brata bliźniaka 🙂 Ale na zdjęciu poniżej jest mój mąż, nie brat.
5. Uwielbiam mojego bloga, komunikowanie się z Wami moi czytelnicy, pisanie postów, robienie zdjęć na bloga, publikowanie ich na społecznościówkach, wymyślanie nowych tematów do opisania, testowanie produktów fit, które mi się podobają…
6. I to, co chyba dość oczywiste – moje ulubione aktywności to bieganie i siłownia. Sport daje mi kopa, mnóstwo energii, pozytywnych emocji, radości, no i w miarę niezłą figurę (jak na mój wiek hehe)
7. Jestem strasznie niecierpliwa. Chcę już i teraz. Przy okazji opowiem Wam malutką anegtotkę. Łowienie ryb uważam za sport (?) maga nudny. No z pewnością nie na moją cierpliwość. Kiedyś mój mąż ze znajomym poszli na ryby…nudyyy… ale że nie było ich kilka godzin, zaniepokojona poszłam ich poszukać. Siedzieli w łódce zmarnowani. Ryb zero. Weszłam na łódkę, zaczęłam gadać. Dostałam reprymendę, że im ryby płoszę. Wkurzona zarzuciłam wędkę i… po sekundzie wyłowiłam rybkę, sporą 🙂 Jedyną złowioną podczas tej wyprawy. Widać nie zawsze cierpliwość to cnota 😉