Mój pierwszy półmaraton – wrażenia na gorąco
Pierwszy półmaraton za mną. 3 BMW Półmaraton Praski, bo o nim mowa.
Na gorąco chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami po przebiegnięciu dystansu – dla niektórych może niedługiego, a dla innych z kolei wykraczającego poza ich możliwości na tą chwilę.
Wiecie co było najtrudniejsze w tym wszystkim? Dwa momenty – podjęcie decyzji, że spróbuję się z nim zmierzyć w tym roku i szesnasty kilometr trasy na Wale Miedzeszyńskim, gdy przebiegałam obok basenów i widziałam ludzi zanurzonych w cudownie chłodnej, jak sobie wyobrażałam, wodzie.
Ale od początku.
Biegam od dwóch lat a tak naprawdę to od roku, bo pierwszy rok to takie truchtanie 3 -4 razy w miesiącu.
Więc decyzję o tym, że spróbuję wystartować w półmaratonie podjęłam trochę spontanicznie jakieś 2.5 miesiąca przed biegiem. Miałam wtedy w nogach jedynie 340 km, z tego tylko kilka razy dystanse ponad 10 km. Pewnie powiecie, że mało! No może i tak, ale przecież biega się głową i sercem.
Od momentu decyzji postanowiłam trochę więcej wysiłku włożyć w treningi, bo jednak moje serce nie ma nóg i mnie nie zaniesie na metę. W ramach przygotowań przez te 2.5 miesiąca przebiegłam ok 200 km, więc to też nie jest jakiś imponujący dystans. No ale tylko na tyle km udało mi się wygospodarować czas w moim zabieganym kalendarzu. I tak idealnie wpasował mi się tu okres urlopowy, bo w przeciwnym wypadku byłoby tego o wiele mniej.
Na gorąco kilka spostrzeżeń początkującej biegaczki na dystansie „21 km i jeszcze trochę”, dla tych którzy nieśmiało przymierzają się do półmaratonu:
– nie wybierajcie na swój pierwszy półmaraton imprezy organizowanej w okresie letnim, ryzykujecie niestety bieg w upale i upieczenie żywcem na asfaltowej patelni. No chyba, że lubicie jak skwar leje się z nieba i nie przeszkadza Wam dźwięk karetek zbierających z trasy omdlałych biegaczy, którzy nierzadko potrzebują wspomagania w postaci kroplówek (uwierzcie, mało optymistyczny widok, szczególnie jeśli samemu też jest się blisko utraty sił),
– trenujcie przed biegiem, najlepiej zgodnie z ogólnodostępnymi planami treningowymi, lub według wskazówek „starszych” doświadczonych kolegów (pozdrawiam kolegę, jeśli to czyta – serdecznie dziękuję),
– na trasie nie szarżujcie, biegnijcie zgodnie ze swoim rytmem i słuchajcie swojego organizmu. Nie warto ryzykować zdrowia a czasem nawet życia, żeby wyrwać 10 czy 15 minut. Mój plan na BMW Półmaraton Praski był prosty – dobiec i nie zrobić sobie krzywdy! Niestety moje modlitwy nie zostały wysłuchane i wszystkie najgorsze prognozy pogody się sprawdziły, choć tak bardzo liczyłam na 18 stopni Celsjusza (marzenie 🙂 !). Było 34 stopni,
– jeśli nie czujecie się pewnie, a ja nie czułam się pewnie stając na starcie – znajdźcie kogoś, kto pobiegnie z Wami, w Waszym tempie i będzie Was wspierał na trasie w trudnych momentach, bo oprócz momentu, że tak go nazwę „basenowego” miałam ich na trasie więcej. Kryzys przychodzi niespodziewanie i w głowie masz tylko jedną myśl – już nie dam rady zrobić więcej nawet kroku. Wtedy towarzysz pomaga i to bardzo. Śmiało mogę powiedzieć, że dobiegłam dzięki Edycie. Kłamała jak z nut, że do mety tylko 3 km, kiedy wiedziałam, że jeszcze prawie 4. Ogromne dzięki Edyta, to tzw. kłamstwo w dobrej wierze! Jesteś wielka!
– dobrze, jeśli wcześniej ustalicie sobie jakiś cel, wrażenie robią szczytne cele, wzniosłe, ale najlepiej sprawdzają się te nasze, własne. W tych trudnych momentach wystarczy przywołać w pamięci „swój cel” i to dodaje siły. Ja miałam taki cel, ale zachowam go dla siebie i wiecie – udało się! Na mecie byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, tak mi się wtedy wydawało, chyba że koktajl z endorfin zaczął działać już sekundę po przekroczeniu linii mety.
Wszystkim Wam życzę takich niezapomnianych wrażeń na mecie. Mimo, że nogi jeszcze trochę bolą, to siła pozytywnych emocji jest tak duża, że już myślę o kolejnym półmaratonie.
Tylko mam jeden warunek – proszę o te 18 stopni Celsjusza i nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia.
Acha i jeszcze o jednym zapomniałam: nie dajcie sobie wmówić, że coś jest niemożliwe! Niemożliwe nie istnieje – zaczynam w to głęboko wierzyć. Spełniajcie swoje marzenia, tak jak ja to właśnie zrobiłam!
To jak, widzimy się na starcie?
Zróbcie pierwszy najtrudniejszy krok i podejmijcie decyzję. Dalej to już z górki :).
TUTAJ możecie przeczytać wrażenia Edyty po przebiegnięciu BMW Półmaratonu Praskiego 2015.