Moje ostatnie odkrycia – kosmetyki
Dziś będzie trochę nietypowo, bo o kosmetykach.
Nie ma co się oszukiwać, ćwiczymy nie tylko po to, żeby dobrze się czuć, być sprawnym, mieć super kondycję, ale też (a u niektórych przede wszystkim), aby dobrze wyglądać. Wysportowana sylwetka i jędrne ciało, to z pewnością elementy, które czynią z nas atrakcyjnych fizycznie. Jednak dbałość o ciało to nie tylko ćwiczenia, ale i kosmetyki.
Zaprezentuję Wam moje ostatnie odkrycia, które szczerze Wam polecam.
Pierwsze z nich to seria do pielęgnacji ciała Olej arganowy i Figi Green Pharmacy. Dostępne chyba wszędzie za niewielkie pieniądze. Jako pierwszy produkt z tej linii kupiłam peeling cukrowo-solny. Cudownie wygładza skórę, nie pozostawia na niej tłustego filtru, (czego nienawidzę), tylko czyni ją mięciutką i oczyszczoną. I ten zapach – obłędny! Tworzy od razu efekt domowego SPA. Dlatego szybko dokupiłam żel pod prysznic z tej samej, cudownie aromatycznej linii. Produkt nie zawiera parabenów i siliconów. Oczyszcza należycie, nie wysusza, nie powoduje swędzenia skóry.
Kolejnym produktem z tej linii, który używam jest masło co ciała. Tak samo cudownie pachnie, ma znakomitą konsystencję, pięknie pielęgnuje skórę i doskonale się wchłania. Z tego co wiem, z tej serii jest jeszcze balsam do ciała, sól do kąpieli (muszę ją mieć!) i płyn do kąpieli. Dzielę się z Wami tym odkryciem, bo naprawdę nie jest łatwo znaleźć serię kosmetyków, z których każdy mi odpowiada, a do tego kosztuje grosze (od 7 do 13 złotych).
Green Pharmacy ma w swojej ofercie też inne linie zapachowe. Wypróbuję, gdy tylko skończy się ta, której używam. Interesuje mnie zwłaszcza Miód i Rooibos oraz Rumianek i Imbir.
Kolejny kosmetyk to peeling korundowy do twarzy firmy Sylveco. Posiadam wersję oczyszczającą, dla cery przetłuszczającej się, z rozszerzonymi porami. Bardzo dobrze wygładza twarz, nie powoduje podrażnień (a moja cera ma do tego skłonność) a dodatkowo zawiera ekstrakt ze skrzypu polnego, normalizujący pracę gruczołów łojowych. Baaardzo się polubiliśmy.
Gdy mowa o ścieraniu, mam kolejny hit i to również Sylveco – pomadka do ust z peelingiem. Zrobiona jest z cukru trzcinowego, oleju z wiesiołka, wosku pszczelego i masła roślinnego. Koniec z szorstkimi ustami. Pomadka fajnie ściera niechciane skórki czy spierzchnięcia i bardzo przyjemnie natłuszcza usta.
Cena za peeling do twarzy – około 20 złotych, a za pomadkę złuszczającą – około 10 złotych.
Na koniec kosmetyki do włosów. Moje są mega wymagające. Niestety cienkie, przetłuszczające się przy skórze i suche na końcach, a do tego mocno plączące się. Od kilku miesięcy moim odkryciem są kosmetyki firmy Artego. Najpierw używałam serii Artego Dream z keratyną i jedwabiem, z której do tej pory stosuję ampułkę – Dream K lotion (9 złotych), jako zabieg odbudowujący włosy.
Natomiast na co dzień towarzyszy mi szampon Easy Care T Clarity do włosów przetłuszczających się (35 złotych). Łączy zalety aromaterapii, z bardzo dobrą wydajnością i pienieniem się. Nie obciąża włosów. Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze je oczyszcza i nie plącze zbyt mocno. Nie zawiera parabenów.
Po szamponie zawsze muszę użyć odżywki i naprawdę bardzo polecam Wam maskę intensywnie nawilżającą Artego Easy Care Rain Dance Supreme Mask. Po jej zastosowaniu zapomnicie o trudnościach z rozczesywaniem. Włosy ją dosłownie piją. Po zastosowaniu są sypkie, błyszczące, puszyste. Nie zawiera siarczanów i fosforanów (brak SLS-SLES), parabenów, formaldehydu, substancji petrochemicznych (cena 38 złotych).
I to tyle moich wyróżnień dotyczących kosmetyków pielęgnacyjnych. Jeśli używacie produktów godnych polecenia, nie zapomnijcie wspomnieć o nich w komentarzach :-).