Czy wolne bieganie oznacza biegacza „gorszego sortu”?
Swoją przygodę z bieganiem rozpoczęłam nieco ponad pięć lat temu. Początki nie były łatwe. Pierwszy krok to zakup butów do biegania. Kiedy pojawiły się buty, szkoda było, żeby się marnowały.
Pamiętam nawet swój pierwszy bieg. Po kilometrze nie mogłam złapać oddechu, a po kolejnym wróciłam do domu ledwie żywa.
Po kilku tak wyglądających biegach stwierdziłam, iż moja kondycja jest na tyle kiepska, że chyba za wcześnie na bieganie.
Wtedy bardziej doświadczony biegacz dał mi dobrą radę – zwolnij.
Ta rada okazała się zbawienna dla mnie, ponieważ odkąd zaczęłam ją stosować, moje biegi systematycznie się wydłużały. Po miesiącu swobodnie przebiegałam 5 kilometrów, a po 2 miesiącach taki dystans zaczął mi nawet sprawiać przyjemność.
Jednak ta złota zasada, która dała światu kolejną biegaczkę amatorkę, przyświeca mi do dziś. Nadal biegam wolno, a co najdziwniejsze – polubiłam to wolne bieganie. Przyznam, że na początku miałam z tym spory problem, ale już dawno mi przeszło.
Teraz zupełnie nie mam spinki, żeby ścigać się z innymi, a jeśli już – to sama ze sobą.
I nie mam tu na myśli bicia swoich rekordów prędkości, tylko przezwyciężanie lenia w jesienny, mokry wieczór, gdy mam spadek motywacji w weekend, czy kiedy muszę wygospodarować czas na trening po 8,5 godzinach pracy w „korpo”, pomiędzy codziennymi domowymi obowiązkami, treningami z kettlebells, wywiadówkami, itp. Nie zawsze się to udaje zgrać w czasie, ale walczę!
Jak wygląda moje bieganie dziś?
moje najszybsze 5 km (z oficjalnym pomiarem) to tempo 5:44, 10 km – 6:03
najszybszy półmaraton w tempie 6:20
Tak, biegam wolno i co z tego?
Czy wolno znaczy gorzej?
Dla mnie nie.
Lubię swoje bieganie. Powolne nabijanie kilometrów. Lubię biegać w lesie oraz po polach. Na otwartej przestrzeni i w tempie oraz rytmie, które umożliwiają mi delektowanie się otaczającą przyrodą. Po takim wybieganiu wracam pozytywnie naładowana energią z kosmosu. Chociaż nogi bolą, głowa cudownie wypoczywa.
Biegam bo lubię, biegam bo tego potrzebuję dla zdrowia psychicznego, #biegamzebyniezwariowac.
Jestem z siebie zadowolona, gdy udaje mi się zrobić 2-3 treningi biegowe w ciągu tygodnia: 2 razy 6-7 km i jedno dłuższe wybieganie. Zerknijcie również na wpis o slow jogging.
Dla niektórych pewnie jestem dziwaczna jeszcze z drugiego powodu – nie przepadam za biegami zorganizowanymi.
Mam kilka ulubionych i startuję w nich od czasu do czasu, ale wolę jednak swoje bieganie kiedy chcę, jak chcę, gdzie chcę i z kim chcę. Mam z tego o wiele większą przyjemność i satysfakcję.
Nie ukrywam, że czasem odzywa się we mnie instynkt stadny i zapisuję się na kolejny bieg, ale wówczas lubię biec z „zabieganymi” dziewczynami – Justyną S. i Edytą. Bo każda z nas jest inna, ma swój styl biegania i tempo.
Pozdrawiam wszystkich biegaczy, dziś – szczególnie tych biegających wolno.
W różnorodności siła – tacy jesteśmy – różni! Zobaczcie na naszym Instagramie, jakie jesteśmy.
Taki jest Team Zabiegane.com.
Justyna G.