Motywacja jesienią – co zrobić gdy spada?

Jak zmobilizować się do aktywności fizycznej jesienią, kiedy poziom energii delikatnie nam spada?

 

Obecna pora roku, jakoś specjalnie nie sprzyjaja wszelkiego rodzaju aktywnościom, a już szczególnie tym na świeżym powietrzu.

Dni mamy coraz krótsze, a co za tym idzie, mniej promieni słonecznych dociera do naszych organizmów. To niewątpliwie wpływa na obniżenie samopoczucia.

Nasze organizmy jeszcze doskonale pamiętają długie słoneczne dni sprzed dwóch miesięcy, a tu nagle dostają „po łapkach” i trzeba się przestawić na niecałe 8,5 godziny (obecnie) dziennego światła, a w kulminacyjnym, najkrótszym dniu – ok. 7 godzin i 40 minut. Bo przecież słońce w naturalny sposób reguluje pracę naszego organizmu, zarówno w układzie dobowym, jak i rocznym.

Najbardziej te niedobory dokuczają takim jak ja, pracownikom korporacji, którzy przez 8, 5 godziny dziennie pracują w klimatyzowanych, sztucznie oświetlonych biurach. Przychodzą rano do pracy, gdy jest jeszcze ciemno na zewnątrz, a wychodzą, gdy już się ściemniło.

To wszystko ma wpływ na spadek poziomu energii, ogólne przygnębienie, senność i obniżenie motywacji do jakiejkolwiek aktywności.

Szczególnie w zimne i mokre dni najchętniej zaszylibyśmy się pod ciepłym kocem, z gorącą herbatą i dobrą książką.

Ale czy to dobra droga?

Wiem, że nie. Dlatego skupiam się na tym, co mnie motywuje i powoduje, że będzie mi się chciało bardziej!

Co mnie szczególnie motywuje o tej porze roku, żeby porzucić ciepły kocyk i ruszać się tak samo intensywnie jak wiosną czy latem?

Po pierwsze warto próbować różnych sportów i znaleźć dla siebie coś, co będzie sprawiało przyjemność.

 

W trudnych momentach skupmy się na tym, co szczególnie lubimy i nie zmuszajmy się np. do treningu siłowego, jeśli bardziej lubimy pływanie, czy też bieganie np. na bieżni.

Pozwólmy sobie na czerpanie radości z tego co kochamy. Na taktyczne rozgrywki będzie czas w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody.

Nowy sportowy ciuch lub buty. Jesteśmy kobietami, lubimy fajnie wyglądać, także wtedy, a może szczególnie, gdy uprawiamy sport.

Myślę, że faceci też tak mają, tylko czasami nie chcą się do tego przyznać, nawet sami przed sobą.

Choć powierzchowność człowieka, który przebiegł dystans 10 km nie zawsze budzi zachwyt (szczególnie gdy tak jak u mnie efekt „buraka” na twarzy jest porażający i utrzymuje się niestety dość długo), to gdy ma się na sobie piękne legginsy lub odlotową ciepłą bluzę, biegnie się samo, a do tego odwraca uwagę od „buraka” :).

Zapisanie się na zajęcia w grupie lub wykupienie karnetu. Na mnie to działa z dwóch powodów.

Po pierwsze, gdy zapłacę, to czuję większą mobilizację, żeby to wykorzystać, bo w końcu ciężko na to pracuję.

Po drugie, w grupie raźniej, szczególnie gdy lubimy przebywać w towarzystwie osób, z którymi trenujemy. Bo oprócz samego treningu mamy czas, żeby pogadać, poplotkować czy zwyczajnie pośmiać się wspólnie, czasem nawet z niezbyt śmiesznych sytuacji.

To samo dotyczy biegania – umówienie się ze znajomym, znajomymi lub bieganie z mężem/partnerem. To działa dopingująco, bo skoro jemu się chce, to mnie też jakoś bardziej…

Obranie sobie celu – coś ważnego, trudnego do osiągnięcia, ale nie niemożliwego. Moja wizja na wiosnę, kiedy zrzucę gruby sweter czy puchową kurtkę: ruszenie w trasę kolejnego półmaratonu 🙂 Takie marzenie… ale na mnie działa mobilizująco.

Spalenie jesiennych kalorii, których mimo woli dostarczamy organizmowi nieco więcej niż zwykle. Jesienią, gdy jest zimno, mamy ochotę na bardziej sycące i kaloryczne posiłki. Organizm przygotowuje się do zimy. Częściej niż zwykle sięgamy też po coś słodkiego, a systematyczny wysiłek fizyczny umożliwia nam delektowanie się takimi specjałami, bez większych wyrzutów sumienia.

Oglądam zdjęcia i filmiki na Instagram i Facebook – bardzo mobilizująco działają na mnie inni, którzy znajdują w sobie tę motywację i idą na trening. Wychodzą w zimny wieczór i robią wybieganie.

Gdy widzę mamę, która po całym dniu pracy i ogarnięciu dzieci, ma jeszcze w sobie siłę, żeby wyjść na trening, to budzi się we mnie wojownik i ja też tak chcę. Na zasadzie ona może, to ja nie dam rady?! DAM RADĘ!

Dzieląc się swoimi zdjęciami, pewnie nie zdają sobie nawet sprawy, jak motywują mnie i innych. Kiedy widzę, że mają tyle samozaparcia by wyjść spod przysłowiowego kocyka i poruszać się, mimo czasem bardzo niesprzyjających warunków, to ja też walczę!

Podejmuję wirtualne wyzwania – nie tylko te, które same umieszczamy na blogu Zabiegne.com 😉

Dlaczego? Bo przez to czuję łączność z innymi uczestnikami wyzwania, czuję z nimi więź i wirtualne wsparcie.

ja-w-lesie

Nie zawsze jest tak pięknie jak na prezentowanym zdjęciu, czasem siąpi deszcz albo prószy śnieg.

Zatem warto znaleźć swoją listę mobilizatorów, bo po każdym treningu, mimo że jesteśmy zmęczeni, a czasem wręcz wypompowani, zaczynamy odczuwać ogromny przypływ energii.

Myślenie też przełącza się na pozytywne i zaczynamy wszystko widzieć w jaśniejszych barwach, mimo niemal ciągłego zmroku panującego na zewnątrz. To z kolei powoduje, że lepiej śpimy, sprawniej wstajemy następnego dnia, nawet gdy budzik ustawiony jest na bardzo wczesną porę. Lepiej funkcjonujemy w pracy, w domu i jesteśmy po prostu życzliwsi dla siebie i innych.

Czego Wam i sobie życzę tej jesieni!

Justyna G.