Brzuch robi się w kuchni

Czasem oglądam sobie zdjęcia wysportowanych kobiet i pierwsze co przyciąga mój wzrok i kwalifikuje taką babkę jako wysportowaną, to wygląd jej brzucha.
Być może to tylko moje spostrzeżenie, ale widząc ilość „lajków” pod zdjęciami kobiet z wypracowanym abs-em, to właśnie ta część ciała jest dla wielu osób wizytówką kobiety, która dba o swoją dietę i jest aktywna fizycznie. Pytanie, jak zrobić brzuch? 🙂

Trochę to niesprawiedliwe, bo dziewczyna może mieć pięknie wyrzeźbione ramiona czy smukłe uda, a jak na brzuchu pojawia się „smutna oponka”, to od razu wiadomo, że chyba nie do końca jest „sporty”.

Są też kobiety o takim typie figury, że na brzuchu mają minimalną ilość tkanki tłuszczowej. Porobią trochę ćwiczeń i mają płaski, umięśniony brzuszek. Co z tego, że patrząc na całą ich sylwetkę, widzi się „zapuszczone bryczesy”…

Oczywiście te dwa powyższe przypadki są skrajnościami.

Ale istnieją również kobiety o idealnie pięknych ciałach. I nie, nie! One się takie nie rodzą. Pomijając predyspozycje genetyczne, muszą naprawdę solidnie trenować, a przede wszystkim pilnować diety.

 

To jak zrobić ten brzuch? Dziś chcę Wam napisać o diecie.

Wydaje mi się, że świadomość społeczeństwa dotycząca żywienia jest teraz większa. Być może z powodu modnego ostatnio trendu na bycie fit, czy też rozpowszechniania w prasie/tv/sieci informacji o szkodliwości niektórych produktów spożywczych. Oczywiście może mi się tylko tak wydawać, bo akurat ta tematyka bardzo mnie interesuje, jednak rozmawiając ze znajomymi widzę, że są bardziej uważni przy wyborze jedzenia.

 

 

Dieta nie powinna nam się kojarzyć z odchudzaniem.

Dieta powinna być stylem życia – karmienia organizmu, dostarczania mu składników odżywczych. Nie powinna nam szkodzić, a nawet może nas leczyć. W końcu wielu rzeczy możemy w życiu nie robić, ale z jedzenia nie zrezygnujemy.

Tylko, żeby znaleźć taki sposób żywienia, który będzie dla nas odpowiedni pod kątem medycznym (np. ze względu na nasze schorzenia), a dodatkowo będzie pozwalał zachować zgrabną sylwetkę, trzeba dużo się naczytać i testować na sobie.

 

Dobrym rozwiązaniem jest zwrócenie się po poradę do profesjonalisty.

Tak było też ze mną. Ze względu na Hashimoto, na które choruję, nie mogę spożywać niektórych składników (o czym pisałam TUTAJ i TUTAJ). Zależało mi przy okazji, żeby zniwelować trochę tkanki tłuszczowej.

Z polecenia znajomego mój wybór padł na firmę, która udostępnia usługi przez Internet, co jest bardzo wygodne. Wypełniłam ankietę online, opisując swój styl życia, sposób żywienia, choroby, przyjmowane leki, aktywność sportową, wymiary oraz moje oczekiwania związane z dietą. Do ankiety należało dołączyć bieżące badania (morfologia, lipidogram, badanie moczu, poziom glukozy i TSH – ze względu na chorobę tarczycy).

Po dwóch dniach otrzymałam kompleksowo przygotowaną dietę. Mój wybór padł na Dietę Samuraja, idealną dla osób z chorą tarczycą. Konsultantka dietetyczna poinformowała mnie telefonicznie o konieczności całkowitego wyeliminowania z jadłospisu produktów zawierających gluten, laktozę i kazeinę. Szczerze mówiąc wiedziałam, że nie mogę jeść glutenu i laktozy, ale informacja o białku zwanym kazeiną była dla mnie nowością.

Dieta została przygotowana na dni treningowe i beztreningowe. W każdym posiłku miałam do wyboru po około sześć dań. Dodatkowo dostałam książeczkę z przepisami oraz wykaz suplemntów i witamin, które powinnam stosować. Bardzo mi to pomogło i ułatwiło życie.

Szczerze polecam zwrócenie się do profesjonalnego i sprawdzonego dietetyka.

Nauka zdrowego żywienia przy wsparciu z zewnątrz, z dodatkowym sprawdzaniem postępów i udzielaniem odpowiedzi dotyczących diety, podczas konsultacji telefonicznych z dietetykiem, jest strzałem w dziesiątkę. Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie.

A co najważniejsze zmieniając nawyki żywieniowe, czuję się dużo lepiej. Skoki hormonów tarczycy są mniej męczące, nie mam tylu dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego. Jest we mnie energia i chęć do działania. Więc czego chcieć więcej? 🙂

 

 

A Wy macie swoje patenty jak zrobić brzuch? 🙂