W tym roku zrealizuję postanowienie noworoczne

Od dziś biorę się za siebie! Wreszcie mi się uda i zrealizuję postanowienie noworoczne!

No dobra, jak nie od dziś, to od poniedziałku.
I zaczynasz planowanie.
W poniedziałek fitness, wtorek – bieganie, środa – siłownia, we czwartek popływam, w piątek – zumba, w sobotę znów pobiegam, a w niedzielę pójdę na ściankę wspinaczkową. A do tego 1 000 kalorii dzienne i jakiś spalacz tłuszczu w postaci tabletek. Chyba dam radę…

Muszę tylko namówić Kaśkę na wspólny fitness, Pawła żeby ze mną biegał, z Tomkiem pójdę na siłownię. Aaa i potrzebuję asekuracji na ściance – koniecznie muszę zadzwonić do Magdy.

STOP!

Z takim planem nic nie zdziałasz, chociaż będziesz sobie ciągle powtarzać, że zaczniesz być systematyczny, zdyscyplinowany i gotowy na wyzwania. A dlaczego?

1.  Swój plan treningowy uzależniasz od uczestnictwa w nim innych. A co jeśli „Kasia i Basia” nie będą mogły iść na zajęcia w poniedziałek, a we wtorek Paweł będzie miał lenia?

2.  1 000 kalorii i treningi 7 dni w tygodniu? Serio? Nie będę rozpisywała się dlaczego to jest za mało, bo pełno o tym w sieci. Przy takich restrykcjach masz promil szansy, że utrzymasz taki stan deficytu kalorycznego. A jeśli się jednak mylę, to przy takiej kaloryczności i ogromnej aktywności, metabolizm Ci zwolni, energia spadnie i będzie z tego jedna wielka „dupa” do pary z efektem „jo-jo” i brakiem siły na cokolwiek.

3.  Cały internet trąbi, że aby mieć efekty sylwetkowe i siłowe należy się regenerować. A gdzie jest u Ciebie dzień na odpoczynek? No chyba, że nie będziesz robić nic poza treningami, ale i tak przy 1 000 kalorii niewiele zdziałasz.

Zdaję sobie sprawę, że są to prawdy znane, ale ile osób robi takie plany, zwłaszcza z początkiem nowego roku? Miliony!

DSC_0487

A wystarczy podejść do tego racjonalniej.

1.  Jeśli nie możesz się przemóc, aby samodzielnie ćwiczyć, znajdź partnera, który jest mega zdyscyplinowany. Żeby ciągnął Cię na treningi i motywował, a nie dawał wymówki. Najlepiej zacznij sam, np. od biegania czy basenu. Czy naprawdę do tego potrzebne jest towarzystwo?

2.  Dieta. To jest magia. Nie rzucaj się na głęboką wodę, nie eksperymentuj z dietami cud. Może na początek warto zastąpić tuczące produkty, zdrowymi i niskokalorycznymi zamiennikami. Oczywiście czytając etykiety, bo większość produktów, które mają w nazwie „fit”, wcale nie sprzyjają naszej sylwetce.

3.  Wybór treningu. Najpierw idź na jedne czy drugie zajęcia. Pobiegaj, idź na spining. Kosztuj sportu i szukaj tego, co Ci się najbardziej spodoba. Na początku bez restrykcyjnych planów treningowych, napinki i przekraczania barier swojej wytrzymałości. Efekt nawyku możesz w sobie wyrobić, ale jednak to trochę trwa (pisałam o tym <TUTAJ>). Zobaczysz, jak  już odszukasz „swoją” aktywność, to łatwo będzie Ci się w niej zakochać i nie dlatego, że jest pasją koleżanki, a dlatego, że Tobie się to strasznie spodoba.

 

PODSUMOWUJĄC.

1.  Znajdź w danej dyscyplinie sportowej swoja pasję, a nigdy nie będziesz traktować jej, jako coś co musisz zrobić, ale jako to, czego pragniesz 🙂

2.  Nie oglądaj się na innych, na modę, nie porównuj się do znajomych, ćwicz to co lubisz i tylko dla siebie, a nie żeby pochwalić się tym np. w internecie 😉

3.  Zmień myślenie. Sport i dieta to nie mordęga, a inwestycja w zdrowie fizyczne i psychiczne.
Aktywność traktuj jako przyjemne spędzanie czasu w gronie znajomych lub sam na sam. Może to być również środek na wyładowanie złych emocji.

I pamiętaj nie musisz nic i nikomu udowadniać! Działaj! A masz szansę zostać miss/misterem plaży 2016 😉