Naturalne antybiotyki – mikstura na odporność!

O złotej polskiej jesieni zaczynamy powoli zapominać. Nadchodzi okres, którego najbardziej nie lubię, trwający od początku listopada do świąt Bożego Narodzenia.

Rano ciężko się zmobilizować do wyjścia z łóżka, nie mówiąc już o tym, żeby zachęcić do tego dziecko. Dodatkowo pogoda nas nie rozpieszcza, co sprzyja wszelkiego rodzaju infekcjom i poważniejszym chorobom, szczególnie gdy spada odporność. Wiedzą to najlepiej rodzice małych dzieci, które z przedszkola czy ze szkoły zwlekają do domu wszelakiego sortu wirusy. Jak się im nie dać?

Od kilku lat Polska pnie się coraz wyżej w rankingach dotyczących nadużywania antybiotyków, niemal na wszystko. Również na zakażenia wirusowe, które z zasady nie wymagają stosowania antybiotyku. Niejednokrotnie słyszałam rozmowy młodych mam, czekających w przychodni lekarskiej, które uważały, że wyjście z gabinetu lekarskiego bez recepty na antybiotyk, choćby na wszelki wypadek, to czas stracony. Na szczęście świadomość w tym względzie rośnie, co mnie bardzo cieszy. Moja ponad siedmioletnia córka prawie do 6 roku życia nie wiedziała co to antybiotyk. Dzięki temu wtedy, gdy naprawdę go potrzebowała – zadziałał bardzo szybko i skutecznie.

Nie zastanawialiście się czasem, jak kiedyś radziły sobie nasze babcie i prababcie, nie mając współczesnych antybiotyków? Przecież wychowywały dzieci, a te dzieci chorowały tak jak i teraz. Otóż należy pamiętać, że na przysłowiowe wyciągniecie ręki mieliśmy i mamy wiele tzw. naturalnych antybiotyków, z dobrodziejstwa których możemy, a nawet powinniśmy korzystać. Pomagają wzmacniać nasz układ odpornościowy, a nawet leczyć zakażenia bakteryjne.

Poniżej pokrótce o tych, których sama używam niemal od zawsze, ale też takie, które poznałam niedawno jak np. kurkuma, o której pisała Edyta – możecie o niej przeczytać tutaj.

Żurawina

Z żurawiną zaprzyjaźniłam się bliżej jakieś 15 lat temu, odkąd zaczęłam odwiedzać Suwalszczyznę. Tamtejsze lasy są bardzo bogate w ten owoc – żurawina lubi podłoże torfowe, takie jak np. w zarastających bagnach.

Żurawina ma działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, dzięki czemu jest skuteczna przede wszystkim w walce z infekcjami pęcherza moczowego, ale także niektórymi schorzeniami skóry i wrzodami żołądka. O zapaleniu pęcherza wiemy co nieco my kobiety, bo przypadłość ta dotyka w głównej mierze panie. Na czym polega jej działanie – otóż nie pozwala bakteriom E. coli (to one najczęściej odpowiadają za infekcje dróg moczowych), przyczepić się do ścianek dróg moczowych. Mówi się, że żurawina wypłukuje bakterie. Jak ją jeść? Pod dowolną postacią.  Najlepiej smakuje w formie soku, konfitur czy suszona. Można zjadać także w postaci kisielu.

Czosnek

O nim można napisać oddzielny artykuł, bo naprawdę jest o czym! Jest to roślina lecznicza, która działa jak łagodny antybiotyk – ma właściwości przeciwbakteryjne i antygrzybiczne. Swoje działanie zawdzięcza m.in. allicynie, która niszczy np. paciorkowce, gronkowce i bakterie E. coli. Działa skutecznie na bakterie beztlenowe, uczestniczące w zakażeniach jamy ustnej i górnych dróg oddechowych. Zwalcza również infekcje dróg moczowych. Wystarczy 2-3 ząbki czosnku dziennie, żeby w pełni wykorzystać jego moc. Nie każdemu odpowiada jednak jego intensywny zapach i smak, ale czego się nie robi, aby nie dać się chorobie. Podobno zjedzenie surowego lub gotowanego jabłka, a także sok z tego owocu, niwelują nieprzyjemny zapach, podobnie zresztą jak natka pietruszki czy zielona herbata.

Miód

Już Starożytni się na nim poznali – wzmacnia serce, koi nerwy, ożywia mózg, goi rany. Ma właściwości przeciwzapalne, bakteriostatyczne i antybakteryjne – niektóre bakterie zwalcza lepiej niż antybiotyki. Zanotowano szczególnie silne działanie na bakterie gronkowca, paciorkowca, coli.

Dzięki dużej zawartości olejków eterycznych niszczy drobnoustroje występujące na błonach śluzowych dróg oddechowych, zwłaszcza nosa i gardła.

Cebula

Zawiera liczne witaminy, w tym C (nawet do 15%), B1, B2, B3 (PP), E, K,  i minerały. Ma silne właściwości fitoncydowe, czyli zwalcza grzyby, wirusy, bakterie oraz pasożyty. Ponadto ma działanie: dezynfekujące, obniżające ciśnienie tętnicze krwi, moczopędne, poprawiające przemianę materii, wykrztuśne.


Odkąd sięgam pamięcią mama podawała mnie i mojemu bratu syrop z cebuli, który doskonale działał w przypadku kaszlu, nawet bardzo uporczywego i męczącego. Teraz też często go stosuję, bo przekonałam się wielokrotnie, że gdy inne syropy nie przynoszą rezultatu, on nigdy mnie nie zawodzi.

Jednak podzielę się z Wami przepisem na trochę inną miksturę, którą przygotowuję w sezonie jesienno-zimowym. Wzmacnia odporność, skraca czas choroby, gdy ta już nas dopadnie.

Czego będziemy potrzebować:

♦ 1 cytryna
♦ 2 duże cebule lub 3 mniejsze
♦ 4 ząbków czosnku (oczywiście nie chiński)
♦ 6 łyżek miodu naturalnego, najlepiej lipowego, który ma właściwości rozgrzewające i napotne, sprawdza się przy przeziębieniach a także chorobach układu oddechowego.

Przygotowanie:

♦ Do wyparzonego słoika wyciskamy sok z cytry, dorzucamy drobno posiekany czosnek i cebulę i zalewamy miodem.
♦ Słoik szczelnie zakręcamy i odstawiamy na dobę do lodówki.
♦ Po tym czasie mikstura jest gotowa, wystarczy ją wycisnąć przez np. sito.
Miksturę przechowujemy w lodówce max 2 tygodnie. Można ją stosować profilaktycznie, aby wzmocnić odporność – dzieci ok. 1 łyżeczka dziennie, dorośli 2 łyżeczki dziennie. Gdy już niestety zachorujemy, dawkowanie można zwiększyć: dzieci 3 razy dziennie 1 łyżeczka, dorośli 3 razy dziennie 2 łyżeczki.

To jak? Biegniemy do sklepu po cebulę, czosnek i miód i …nie dajemy się chorobie!

Bo przecież nie ma nic bardziej wkurzającego jak trening z „gilem” :), albo brak treningu, gdy choroba rozłoży na łopatki.

Zdrowia życzę tej jesieni i zimy.

Justyna G.