Bieg na Kopiec Powstania Warszawskiego

I Bieg na Kopiec Powstania Warszawskiego przechodzi właśnie do historii.

Czytałam już kilka ciekawych relacji z tego biegu i w zasadzie wszystko co ważne zostało raczej napisane.

Zastanawiam się jednak, dlaczego dla mnie ten bieg był ważny i z jakiego powodu zajmuje szczególne miejsce w mojej pamięci? Co było w nim takiego niesamowitego, że wciąż powracają obrazy i atmosfera z trasy?

 

Od początku wiedziałyśmy, że wszystkie trzy chcemy wziąć udział w tym biegu.

Jednak w tym przypadku, chciałyśmy nie tylko razem wystartować, ale również wspólnie przebiec cały dystans. Formuła biegu była dość oryginalna – biegacze podczas zapisu deklarowali liczbę pętli, które zamierzają pokonać w tym biegu, a starty odbywały się cyklicznie, co kilka-kilkadziesiąt minut, małymi grupkami zawodników, dzięki czemu na trasie nie było tłoczno. Zapisując się na bieg, zadeklarowałyśmy różną liczbę pętli, bo ja z Edytą 1-9, a Justyna S. 10-19 (jedno okrążenie to ok. 750 metrów), jednak już na miejscu podjęłyśmy decyzję, że to będzie nasz wspólny wysiłek. Jak pamiętacie, w miniony weekend pogoda w Warszawie nie była zbyt sprzyjająca dla biegania w terenie. Tym bardziej dla nas, ponieważ start miałyśmy wyznaczony na godzinę 19:42. Było już zupełnie ciemno, a trasa też już dobrze rozbiegana butami biegaczy startujących przed nami.

Na miejsce dotarłam nieco wcześniej niż dziewczyny i przed startem biegu miałam chwilę, aby przyjrzeć się samej organizacji i oprawie. Będąc u podnóża Kopca, chłonęłam tamtą, dość niecodzienną atmosferę. Obok sceny Organizatorzy umiejscowili inscenizację ruin powstańczych. Płonąca w mroku pochodnia i powiewająca flaga powodowały, że wyobraźnia pracowała na zdwojonych obrotach. Inscenizacje działały na wiele zmysłów, nie tylko na wzrok, ale i na słuch – powstańcze piosenki oraz wystrzały, i na powonienie – zapach ognia i grochówki… Czekałam przemarznięta na dziewczyny i planowałam sobie, że przebiegnę najwyżej 3 okrążenia i zmykam do domu, bo zimno, bo mokro, bo się przeziębię …, bo do startu jeszcze prawie godzina.

 

I Bieg na Kopiec Powstania Warszawskiego Zabiegane.com

Wtedy na scenie stanęła Pani, która zaraz po tym jak wypowiedziała słowa: „Poległam w 3 dniu Powstania. Chwała i cześć Bohaterom”, dodała, że jej Tato zginął w Powstaniu i Ona jest tu po to, żeby w ten sposób upamiętnić to wydarzenie. Kończąc powiedziała, w jakim jest wieku. To był ten moment, w którym stwierdziłam, że nie pójdę po najmniejszej linii oporu, nie przebiegnę tylko trzech okrążeń! Pobiegnę tyle, ile będę mogła, a przynajmniej tyle, ile zadeklarowałam, zapisując się na ten bieg.

Z takim założeniem we trzy, ramię w ramię stanęłyśmy na starcie i „prawie ramię w ramię”, bo biegłyśmy jedna za drugą (ścieżka prowadząca w dół z Kopca była wąska), wbiegłyśmy na metę. Czołówki na trasie okazały się nie tylko fajnym gadżetem podsycającym atmosferę, ale wręcz niezbędnym elementem wyposażenia. Ja jej nie miałam, ale dzięki dziewczynom dałam radę. Biegły obok mnie i doświetlały mi trasę.

Mogłoby się wydawać, że takie bieganie w kółko jest nudne i monotonne. Nic bardziej mylnego! Organizatorzy postarali się o liczne inscenizacje również na trasie, dzięki czemu miało się wrażenie, że człowiek przeniósł się w czasie do tamtej Warszawy. Szczególnie po kilku okrążeniach, gdy zmęczenie dawało delikatnie znać o sobie, a trasa robiła się coraz bardziej rozdeptana i mokra, a w okół panowała tylko ciemność. Skupiałyśmy się na każdym kolejnym kroku, precyzyjnie stawiając stopy, bo o kontuzję nie trudno i tylko w tle docierały do nas te wszystkie odgłosy… Ciągle powraca do mnie wspomnienie piszczącej radiostacji, a nie wspomnę o wystrzałach, od których przez kilka sekund czuło się delikatne oszołomienie.

scena

Było wiele momentów, które zapadły mi szczególnie w pamięć. Pierwszy, to na pewno dość niecodzienny sposób odbierania medali. Był bardziej uroczysty niż na imprezach biegowych, w których brałam udział do tej pory. Na scenie do mikrofonu należało wygłosić formułę, wplatając w jej treść liczbę przebiegniętych pętli. Przykładowo: biegacz, który pokonał 10 okrążeń, wypowiadał zdania: „Poległem w 10 dniu Powstania. Cześć i chwała Bohaterom.”
Drugi moment, to kiedy na scenie stanął chłopiec ok. 7-letni, który wraz ze swoim tatą pokonał, z tego co pamiętam, dużo więcej okrążeń niż my. I oczywiście chwila, kiedy sama stanęłam na scenie, nie mogąc powtórzyć wielokrotnie słyszanej formuły: „Poległam w 11 dniu Powstania. Cześć i chwała Bohaterom”. Z emocji i wzruszenia pustka w głowie!

Generalnie atmosfera całego tego przedsięwzięcia była niesamowita pod wieloma względami. Niecodzienną oprawę podkręcała deszczowa pogoda, zmrok, a co za tym idzie dość trudne warunki na trasie. Ścieżka była podświetlona, ale nierównomiernie i z różnym natężeniem. Z każdym stawianym krokiem trzeba było uważać na nierówności, wystające korzenie i kamienie oraz coraz bardziej śliską nawierzchnię, szczególnie na odcinku zbiegu z Kopca. Dzięki temu „pot przelany na trasie” był bardzo realny i wręcz namacalny (dla przypomnienia hasło przewodnie biegu: „Oni przelewali krew, my przelewamy tylko pot”).

Finalnie na metę dotarłyśmy przekonane, że przebiegłyśmy 11 okrążeń. Ale już na chłodno, po biegu okazało się, że chyba jednak 10 – jedno okrążenie w ferworze zmagań z podłożem i warunkami pogodowymi gdzieś nam się w głowach zdublowało. Ale w tym konkretnym biegu nie rezultat, czyli ilość okrążeń czy czas były najważniejsze. Najistotniejszy był udział, który traktujemy jako symboliczny gest solidarności, swoisty ukłon w stronę wszystkich Tych, którzy polegli w Powstaniu Warszawskim, jak i Weteranów Wojska Polskiego.

img_20161008_220210

I Bieg na Kopiec Powstania Warszawskiego to zawody, które w założeniu nie przewidywały zwycięzcy. Wyróżnione zostały osoby, które zaliczyły najwięcej pętli.

I mimo, że zawodnicy, którzy przebiegli 63 i więcej pętli wzbudzają we mnie szczególny podziw, to jednak dla mnie wszyscy uczestnicy są zwycięzcami. Zarówno Pani, która pokonała 3 okrążenia, chłopiec, który za rękę ze swoim tatą pokonał ok. 20 okrążeń, jak również dziewczyny, które na trasie podały mi wodę. Wszyscy są dla mnie zwycięzcami, bo w ten zimny, deszczowy wieczór wyszli z ciepłych domów, poświęcili swój czas i wzięli udział w tym niesamowitym przedsięwzięciu.

W tym miejscu brawo dla Organizatorów – DEM’a Promotion Polska, którzy spisali się co najmniej na medal. Bezsprzecznie udało Im się połączyć przeszłość i teraźniejszość, podkreślając pamięć i szacunek wobec tych, którzy stali i stoją na straży naszego bezpieczeństwa. To była dla mnie niesamowita lekcja osobistego patriotyzmu.

Dziękujemy!

Już nie mogę doczekać się kolejnej edycji biegu – mam nadzieję do zobaczenia za rok.
Justyna G.