Wspaniała pasja

Pasja. 

Kiedyś inaczej rozumiałam to słowo. Kojarzyło mi się z jakimiś ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Powiedzmy, ktoś pięknie śpiewa, szlifuje w tym zakresie swój warsztat, ba nawet śpiewa zawodowo. To jest jego pasja, jego zawód, jego życie. Czy na przykład zawodowy kolarz – cały swój czas poświęca na trenowanie kolarstwa… No jeśli to by nie było jego pasją, czy znalazłby motywację do morderczych treningów?

Szukałam więc w sobie talentów.

Tego czegoś, co mnie wyróżnia, w czym jestem ekstra. Ale myślałam, widać natura skazała mnie na przeciętność i nic nie potrafiłam z siebie wykrzesać. Trochę mi było smutno. Czułam się pustawa i ciągle poszukująca nie wiadomo czego. Aż w końcu pomyślałam:

„Nie każdy musi być Pavarottim czy Rafałem Majka. Będę żyła dalej w swojej „normalności”.

Sport towarzyszy mi od kilku lat. Treningi na siłowni, fitness, spining, bieganie. Czuję, że potrzebuję ruchu, który pozwala mi zachować sprawny umysł i dobrą formę. Dłuższy czas traktowałam go jako niezbędny element w życiu – w końcu człowiek mający siedzącą pracę, musi się ruszać, bo w przeciwnym razie jego zdrowie z biegiem lat zostanie bardzo nadwątlone. Aktywności tych do niedawna nie mogłam raczej nazwać pasją, bo były dni, kiedy nie chciało mi się ćwiczyć i po prostu tego nie robiłam. Albo szłam na siłownię i „udawałam”, że ćwiczę, szukając koleżanek gotowych na ploteczki (a takich nie brakowało hehe).

Od pewnego momentu (i nawet mogę to powiązać z czasem rozpoczęcia pisania tego bloga), zaczęłam inaczej patrzeć na moją aktywność. Treningi siłowe stały się dla mnie ogromną przyjemnością, sposobem na spędzanie wolnego czasu. Gdy przekraczam swoje granice, podnoszę większy ciężar, czy kolejny raz udaje mi się podciągnąć na drążku, a do tego widzę, że mięśnie pięknie mi za to dziękują, jestem w endorfinowej euforii.

Na treningach jestem szczęśliwa, spełniona. Chce mi się więcej i więcej. No nie będę popadała w przesadę. Są dni, że nie chce mi się wyjść z domu, albo mam gorszy dzień i mniej energii na treningu, ale i tak jest mi dobrze. Idę, ćwiczę, ładuje akumulatory.

To jest moja PASJA! Tak. Znalazłam ją! Dzięki niej jestem bardziej pewna siebie, mam mnóstwo energii i czuję się atrakcyjniejsza, ciekawsza 🙂 Angażuję się w nią całą sobą. Uwielbiam o niej mówić, pisać :-), poszerzać swoją wiedzę w tym temacie. Jestem prawdziwie w to zaangażowana i szczęśliwa, a dzięki niej mam motywację, żeby sięgać po więcej i więcej. I nie myślcie, że treningi na siłowni, to tylko machanie sztangą czy ciężarkami – chociaż szczerze to lubię :-). To również ćwiczenia na linkach trx, z kettlebell, z kamagon ball, podciąganie na drążkach, itp., a ostatnio nawet nauka boksowania. No po prostu żyć nie umierać! To właśnie zawdzięczam mojej pasji :-).

siłownia

 

Bo człowiek nie może ograniczać się tylko do obowiązków domowych i zawodowych.
Trzeba mieć coś swojego, takiego bliskiego sercu. Coś co rozpala emocje, daje poczucie spełnienia i najzwyczajniej w świecie, pomaga stać się szczęśliwym człowiekiem!