Mój pierwszy raz… siłownia

…na siłowni oczywiście 🙂
Pamiętam jak mając około 21 lat zaczęłam zastanawiać się nad podjęciem jakiejś aktywności fizycznej. Wcześniej mnie to za bardzo nie interesowało. No może kilka razy zrobiłam brzuszki w domu 😉
W klubie niedaleko mojego bloku była siłownia. Zajrzałam tam kiedyś przez okno, żeby zobaczyć jak to wygląda… Cóż, doświadczenie to nie zachęciło mnie do wykupieniu karnetu, ponieważ panowie widząc, że jakaś dziewczynina zagląda im przez okno, zdjęli gacie i pokazali mi dupy… nie ma co komentować. „Chamstwo i drobnomieszczaństwo” 😮
Następnym razem poszłam na siłownię z moim obecnym mężem. Był to mały klub w podziemiach szkoły. Kiedyś nie było takich sieciowych klubów jak teraz, tylko albo „mordownie” dla pakerów, albo właśnie takie osiedlowe siłownie, z masą kurzu i rozklekotanym sprzętem. Ale dorwałam się do tego co tam było – ściąganie drążka, sztangielki, co jeszcze, wybaczcie nie pamiętam, to było ponad 15 lat temu. Ostrzegano mnie, żebym była ostrożna, tym bardziej, że wówczas byłam taką „siłaczką”, że jak przyniosłam ze sklepu dwa Ptysie (pamięta ktoś Ptysie?  – oranżada w szklanych butelkach 1,5 litra), to miałam zakwasy na bicepsach 😮 Ale ja zgrywałam chojraka i dokładałam obciążenie. Oj ból był później ogromny. W kolejne dni miałam takie zakwasy, że nie byłam w stanie wyprostować rąk. Serio, musiałam mieć ugięte w łokciach, bo były sztywne z bólu. Jakiekolwiek czynności, w tym mycie czy ubieranie były męczarnią. Więc ostrzegam – zachowajcie rozsądek debiutanci siłowni!
Później było tylko lepiej. Znalazłam fajny klub niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Niewielki ale z dobrym sprzętem i trenerami, którzy byli fascynatami swojej pracy 🙂 Siła rosła, kondycja też. Zaczęły powstawać duże kluby fitness, sieciówki…
I tyle. Ćwiczę na siłowni, do tej pory. Już kilkanaście lat, bez większych przerw. Jest to sport typowo amatorski, dla zachowania kondycji, siły i jako takiej formy. Nie mam więc jakiś spektakularnych efektów, ale czuję się dobrze, zdrowo i mogłabym góry przenosić 🙂