Strach ma wielkie oczy – ring

Zrobiłam to! Wykonałam wymyk na ringach i to już na trzecim treningu.

A najcudowniejsze jest to, że nie sprawia mi już żadnej trudności i wcale się nie boję. Jak widać – nie taki diabeł straszny, jak go malują :-).

Ale pierwsze podejście było straszne. Chciałam, bardzo chciałam, ale jeszcze bardziej się bałam. Że ręce mnie nie utrzymają, że barki się wyrwą ;-), że spadnę i złamię sobie coś, albo w ogóle „zabiję się na śmierć” ;-). Bicie serca, spocone dłonie. A przecież to tylko wymyk, zwykły, najzwyklejszy i pewnie dla niektórych banalnie prosty. Pierwszy raz zrobiłam go bardzo szybko, za szybko. Aż mnie barki zabolały.

Za chwilkę podejście numer dwa. Dużo wolniej i spokojniej. Wyszło pięknie. Euforia maksymalna. Skakałam z radości i cieszyłam się, jakbym co najmniej w totka wygrała.

Teraz wymyk już nie jest dla mnie wyzwaniem i robię go bez problemu, ale duma z siebie i jeszcze większe chęci do przełamywania własnych barier i sięgania po coś, co z pozoru było nierealne, budzą się dziko ;-).
Zobaczcie na filmiku, ile to mi radości daje.

I kilka pięknych 🙂 ujęć 🙂

 

 
Wszystko tkwi w naszej głowie, więc do dzieła 🙂 !!