Shock Absorber – stanik do zadań specjalnych

Z pewnością każda kobieta zdaje sobie sprawę jak ważne jest utrzymanie biustu w ryzach, zwłaszcza podczas aktywności, w czasie uprawiania których biegamy czy skaczemy. Nie narażajmy świadomie naszego biustu na rozciąganie i wiotczenie, tylko zadbajmy o jego kondycję.

Przyznam, że z racji tego, iż nie mam zbyt dużego biustu, a dodatkowo trzymany jest dość dobrze (tak mi się wydaje) okalającymi go mięśniami, stosowałam staniki sportowe takich firm jak Nike, Adidas itp. Nie jakieś specjalne, tylko zwykłe topy. Wydawało mi się, że są dla mnie wystarczające, nic mi nie przeszkadza, piersi nie bolą, więc po co inwestować w coś innego? Mimo, że czytałam dużo o tym, że zwłaszcza do biegania powinno się zakładać specjalistyczny biustonosz, to jakoś do tej pory się w to nie zagłębiałam.

Ostatnio robiąc zdjęcia na blog, podczas, których biegam w zwykłym miękkim sportowym staniku, zauważyłam, że chyba moje piersi nie do końca są na miejscu (są coś za bardzo „rozbujane” ;-).

 

Postanowiłam więc spróbować zaprzyjaźnić się z profesjonalnym stanikiem. Dzięki uprzejmości Shock Absorber wybrałam do testowania model Active Shaped Support.
Zacznę od kwestii estetycznych. Biustonosz jest po prostu piękny i nie przypomina typowego stanika sportowego, z reguły wyglądającego jak biały lub czarny „pancerz”. Ciemno fioletowa wyściółka pokryta czarną siateczką, z neonowo żółtą obwolutką, czynią z niego bardzo miłą dla oka bieliznę.
Staniki Shock Absorber oferowane są w dwóch liniach: Ultimate i Active, a wśród nich producent oferuje kilka modeli. Linia Ultimate kierowana jest głównie do biegaczek. Staniki mocno stabilizują biust, gwarantując optymalny poziom podtrzymania piersi. Natomiast linia Active jest serią bardziej uniwersalną. Biustonosze te świetnie sprawdząją się również, np. na zajęciach fitness i mogą pełnić funkcję mini topu.

 

Ale moje początki z tym biustonoszem nie były łatwe. Przymierzałam go, gdy miałam zakwasy w barkach po treningu i nijak nie byłam w stanie zapiąć go z tyłu, mając już założone ramiączka. Pamiętajcie, że jest to stanik sportowy, więc ani pas, ani ramiączka nie są rozciągliwe. Znalazłam natomiast na niego sposób, który praktykuję. Zanim założę ramiączka, zapinam z przodu pas który jest pod biustem, potem przekręcam go do tyłu, aby zapięcie znalazło się w prawidłowym miejscu, a dopiero na końcu naciągam ramiączka na ramiona. Ufff.
Mimo, że biustonosz jest śliczny, uszyty z siateczki, to jednak pierwotnie nie mogłam się oprzeć wrażaniu mini-zbroi. Tak jak pisałam powyżej, paski prawie się nie rozciągają, jest dość mocno zabudowany, a ramiączka są grube…

Sprawdziłam jak będę się czuła podczas aktywności. I tu miłe zaskoczenie. Biustonosz tak dopasował się do ciała, że zarówno podczas biegania, zabawy z psem, czy treningu na siłowni, kompletnie go nie czułam. Nie krępował mi ruchów i nie utrudniał oddychania 😉 czego trochę się obawiałam.

Czyli poza estetyką, okazał się również komfortowy. Czuję się w nim dobrze. Biust nie jest rozpłaszczony, a dość mocno podtrzymywany… Chyba właśnie tego należy oczekiwać od sportowego biustonosza 🙂