Krym część 2

Podróży na Krym ciąg dalszy…
Z Lwowa na Krym lecieliśmy samolotem. Rano pojechaliśmy na lotnisko. Z zewnątrz całkiem, całkiem, ale w środku 😮 (aaa, pamiętajmy, że to było 5 lat temu…)
Chaos jakiś, kolejka wyglądająca jak po mięso w czasach PRLu… przez bramkę nie chcieli przepuścić jakiejś babki, która posiadała tylko bagaż podręczny, ponieważ w kosmetyczce miała nożyczki do paznokci. Widać bardzo jej zależało ;-), bo dopadla do nas i poprosiła o schowanie kosmetyczki w naszym bagażu, który szedł do luku. Dopiero później sobie pomyśleliśmy, że nieco naiwnie wzięliśmy tę kosmetyczkę. Kurcze, przecież tam mogła jeszcze jakieś prochy przemycać, czy coś 😮
W każdym razie wsiedliśmy do samolotu. Samolocik nowiutki, przyjemny, tylko sąsiedztwo nie bardzo 😮 a to z racji tego, że podróżujący chyba bardzo się czegoś obawiali i całą drogę klepali modlitwy 😮 Latać raczej się nie boję, ale widok kilku rosłych gentelmenów zza wschodniej granicy, co chwilę czyniących znak krzyża, z przerażeniem widocznym na twarzach, nie wzmaga optymizmu. Co jest?!

Jak samolot zaczął kołować nad lotniskiem w Symferopolu (Krym) to zobaczyliśmy „co jest” 😮 zamiast pięknej płyty lotniska leżały jakieś betonowe kawały poprzerastane trawą. Nie trudno sobie wyobrazić, że lądowanie na takiej „płycie” nie należało do przyjemnych 😮 ale co tam – udało się, wylądowaliśmy! Szczegół, że schody nie mogły się dopasować do nowego samolotu, ale w końcu po jakiś pięciu podejściach wyszliśmy z samolotu i na piechotkę, za wózkiem z bagażami pchanym przez pana obsługującego, udaliśmy sie na lotnisko 🙂

 

Jesteśmy na Krymie! Teraz tylko wypożyczyć zamówiony samochód, otworzyć przewodnik po Krymie i wybrać miejsce, od którego zaczniemy naszą krymską wycieczkę. Tak, tak, jak pisałam w części pierwszej (link do części pierwszej: https://zabiegane.com/2013/05/moje-podroze-krym-czesc-1.html), nie mieliśmy zarezerwowanego niczego poza autem hmmmm… desperaci? jak się okazało troszkę tak 😮
… ale o tym w kolejnej części 🙂